Impressum

SZTABA
O naturze duszy. Witkacy czyta "Emancypantki" Prusa



Prof. Dębicki,
rysunek Antoniego Uniechowskiego

Bolesław Prus zamieścił w czterech rozdziałach „Emancypantek” mały wykład filozoficzny profesora Dębickiego udzielony dwojgu słuchaczom, Madzi i Zdzisławowi Brzeskim1. Powieść, drukowana w „Kurierze Codziennym” w latach 1890 -1893, ukazała się jako książka w 1894 roku. Egzemplarz znajdował się z pewnością w domowej bibliotece Witkiewiczów: Stanisław Witkiewicz przyjaźnił się z Prusem od czasów współpracy w redakcji „Wędrowca”, łączyły ich poglądy społeczne i artystyczne, Prus cenił wysoko twórczość malarską Witkiewicza2. Witkacy mógł czytać „Emancypantki” około roku 1900, kiedy pracował nad pierwszym projektem filozoficznego systemu opisania i pojmowania świata i przerabiał liczne lektury filozoficzne z Kantem i Schopenhauerem na czele3.
Wykład prof. Dębickiego mógł zaciekawić Witkacego z dwóch względów: przez tematykę dyskursu, tak bliską jego zainteresowaniom wyrażonym już w młodzieńczych próbach filozoficznych oraz z powodu umieszczenia przez Prusa obszernych rozważań filozoficznych w ramach gatunku popularnej powieści. Tę strategię uprawiania filozofii rozwinie Witkacy później we własnej twórczości, w powieściach i dramatach. Zgodnie zresztą ze swoją teorią sztuki: powieści nie uznawał za sztukę – z powodu jej zbyt mocnego związku z „treściami życiowymi”. Ale właśnie dzięki tym związkom filozofia w literackiej oprawie ukazuje swój niespekulatywny, życiowy charakter. Wyraźnym przesłaniem powieściowego wykładu w „Emancypantkach” jest to, że źródłem filozofii jest egzystencjalna konieczność. I o tym Witkacy będzie ustawicznie przypominał w swojej filozofii, wyrastającej z egzystencjalnego niepokoju, będącej dramatycznym szukaniem odpowiedzi na Tajemnicę Istnienia. Stąd tak częste jego podkreślanie znaczenia poglądu życiowego dla rozważań filozoficznych.
Prof. Dębicki prowadzi wykład w ciągu paru kolejnych dni, zaczyna od pytania egzystencjalnego o sens życia w obliczu śmierci. Zwraca się do młodego, śmiertelnie chorego mężczyzny, przerażonego i nie znajdującego rady ani pocieszenia w swym materialistycznym światopoglądzie. Filozofia spełnia tu zadanie karetki pogotowia: jej działanie musi być szybkie, zdecydowane i skuteczne, bo ratuje, jeśli już nie życie, to duszę. I taki też jest wykład, w którym nie ma czasu na długie spekulacje; im prostsza, jaśniejsza jest myśl, tym większa szansa, że szybko dotrze do potrzebującego pomocy. Co się po części udaje – pacjent, mimo, że umiera na końcu opowieści, to jednak (jak sugeruje powieść) bez strachu, rozumiejąc świat i siebie.
Wykład dotyczy spraw ostatecznych – Boga, nauki i świadomości, mówi o materializmie, fizyce, biologii, o sceptycyzmie i o nieśmiertelności duszy – a więc tematów, które znajdowały się tak wtedy, jak i później w centrum zainteresowań Witkiewicza. Dębicki, zaznaczmy od razu, odpowiada na pytanie o sens życia w duchu na wskroś religijnym, a proponowanym przez niego rozwiązaniem jest nieśmiertelność duszy. By jej dowieść zaczyna od wykładu o istnieniu człowieka, jego konstytucji, świadomości, o poczuciu „ja”. Czujący podmiot zajmuje szczególne miejsce w przedstawieniu sensu istnienia – od niego zaczyna się wszelka filozofia. Wykład staje się przeglądem stanowisk w dyskusji nad budową świata i naturą poznania: czy odkrycia nauki posługującej się niewyobrażalnymi dla ludzkiego umysłu wymiarami, potrafią wyjaśnić świat? Jak podmiot – poznająca świadomość – postrzega rzeczywistość i jakie są granice poznania? W wykładzie raz po raz padają nazwiska reprezentantów tego wielkiego dyskursu: Hipolyt Taine, Jakob Moleschott, Herbert Spencer, Carl Vogt, Gustav-Adolf Hirn, James Prescott Joule, Oscar Emil Meyer, Wiliam Thomson, Charles Babbage.
Długi czas uważano, iż pod nazwiskiem prof. Dębickiego ukrywa się prawdziwa postać: Władysław Michał Dębicki4, ksiądz i filozof, autor takich prac jak „Wielkie bankructwo umysłowe” czy „Filozofia nicości”. Na tezach zawartych w książce “Nieśmiertelność człowieka jako postulat filozoficzny przyrodoznawstwa” oprzeć miał swój wywód powieściowy profesor. Więc w czasach, gdy Witkacy czytał powieść Prusa, łączono postać księdza-filozofa z filozofem powieściowym5.
W „Wielkim bankructwie umysłowym”6 W.M. Dębicki, myśliciel skrajnie konserwatywny, rozprawia się z filozofią sceptycyzmu, skrajnego idealizmu, solipsyzmu i nihilizmu, potępia z dużą dozą demagogii właściwie całą istotną tradycję europejskiej filozofii, dla której „idea przyczyny zewnętrznej jest niczym więcej, tylko ‘moją’ ideą”, więc i myślicieli, których młody Witkiewicz czytał i cenił – jak Kant, Schopenhauer czy Nietzsche. Mimo stronniczości i jadowitych komentarzy praca W.M. Dębickiego ma pewną zaletę: stanowi zwięzłe sprawozdanie z dysputy o istnieniu świata, od Kartezjusza do Taine’a, z bogatym zbiorem cytatów, które mimo negatywnego komentarza nie tracą nic na znaczeniu. Dzisiejszemu czytelnikowi pokazuje horyzont ówczesnych sporów filozoficznych, uaktualnia minione debaty, polaryzuje tematy, po części oddając atmosferę, w której Witkacy zabiera się do formułowania swojej filozofii. Dowiadujemy się, w jakim dyskursie brał udział młody Witkiewicz, w jakim stopniu ten dyskurs wpłynął na kierunek jego myślenia, dlaczego np. tak mocno zajmowała go sprawa uczucia, świadomości, świata zewnętrznego i wewnętrznego, i obawa przed solipsyzmem - świadomością zamkniętą we własnym wyobrażeniu nie istniejącego realnie poza nią świata. Powieściowy, fikcyjny wykład w „Emancypantkach” o istnieniu świata, o Bogu i świadomości, jest pars pro toto całej istotnej, może najważniejszej dyskusji tego czasu o naturze świadomości i postrzegania – tej dyskusji, która była tematem Witkiewicza i z której powstał cały jego system.
Już w pierwszych młodzieńczych wypracowaniach formułuje Witkacy podstawy swojego filozofowania – szuka początku myślenia, wytycza i mierzy teren problemów wedle niego najistotniejszych, rozgląda się za odpowiednią metodą7.
Nie są te teksty tylko sprawdzianem wiedzy, ale pierwszym ustaleniem tego, czym w filozofii warto się zająć.
A więc, po pierwsze, świadomością i jej warunkami:
Żeby powstała świadomość ‘Ja’ trzeba, żeby się na to złożyły dwie części: uczucie, coś bezpośredniego, czego nie możemy z niczym porównać, coś, co się nie da rozłożyć na czynniki pierwsze, bo samo jest już najpierwszym elementem, i następnie jego uświadomienie obiektywne8.
To, czym jest uczucie świadomości istnienia, czyli pojęcie „Ja”, należy wedle Witkiewicza do głównych pytań filozofii (i jest kolejnym punktem jego filozoficznego projektu). Bezpośredniość doświadczenia przechodzi w trakcie uświadamiania proces analizy, odczucie istnienia znika, zmienia się w pojęcia, przestaje być autentycznym. To pułapka, w którą wpadają nauki opierające się na badaniach analitycznych: Nauki ścisłe badają jedynie zjawiska (...) w metodzie tych nauk leży zaprzeczenie ostatecznego ich celu9, a jest nim poznanie rzeczywistości, objaśnienie bytu. Ale czy można inaczej, czy tajemnica nie pozostanie zawsze tajemnicą?
Kompromisowe rozwiązanie znajduje Witkiewicz w metafizyce:
... jest ona sformułowaniem analitycznym tych rzadkich chwil umysłu ludzkiego, gdy oświetlony jakąś wewnętrzną błyskawicą, widzi całą otchłań nieznanego, które go otacza i które tkwi w nim samym10.
Metodą, dzięki której ten wyjątkowy proces myślenia da się opisać, jest wedle Witkacego obserwacja samego siebie: Każdy człowiek jest dla siebie podmiotem i przedmiotem (...) analizę wypada nam więc zacząć od nas samych. Po zanalizowaniu naszego ‘Ja’, widać, że podstawą naszą są zawsze uczucia (...)11.
To grube kontury projektu filozofowania Witkacego w latach 1902-1903. Rozpoznaje się w nim późniejsze konkretyzacje i uzupełnienia – pojęcia uczuć metafizycznych, bezpośredniego odczucia jedności Istnienia Poszczególnego, czy introspekcji, która całej teorii – i filozofii i estetyce – nadaje szczególny charakter. Teoria Witkacego jest teorią introspektywną.

W wykładzie prof. Dębickiego w „Emancypantkach” jest wiele tez, tematów i sformułowań, których echo odzywa się w tekstach Witacego. Zacznijmy od pojęcia świadomości jako poczucia siebie od wewnątrz i ze związanym z tym pojęciem introspekcji.
Naturę duszy, czyli rozmaite jej zdolności i nieskończone łańcuchy duchowych zjawisk odkrył nam nie wzrok, nie skalpel, ale - wewnętrzna obserwacja, nasze poczucie samych siebie. Więc to poczucie jest właściwym zmysłem, jedynym zmysłem, którym bezpośrednio możemy badać naszą duszę.
Czuję kolor czerwony i zielony, tony wysokie i niskie, czuję twardość i miękkość, ciepło i zimno; czuję zapach octu i róży, głód i trudność w oddychaniu, ruchy moich rąk i nóg. Czuję radość i smutek, miłość i nienawiść, czuję, że czegoś pragnę, a czegoś lękam się, że pamiętam przeszłość. Czuję wreszcie, że jedne z moich kombinacyj umysłowych odpowiadają faktom spostrzeżonym przez zmysły, a inne kombinacje są - moimi własnymi utworami.
Słowem - odkrywam cały świat zjawisk będących tylko rozmaitymi formami czucia, tego dziwnego czucia, które czuje nawet - samo siebie. A jednocześnie spostrzegam, że ani fizyka, ani chemia, ani teoria komórek, ani wszystkie razem wzięte doświadczenia fizjologiczne nie powiedzą mi: czym jest czucie? Jest to bowiem fakt elementarny i dla każdego człowieka jedyny. Wiem, (...) że czucie, które ja posiadam i którym ogarniam cały świat, że to moje czucie jest jedyne w naturze. Ja za nikogo czuć nie mogę i nikt za mnie; ja nikomu nie zajrzę w głąb jego czucia i nikt nie zajrzy w moje. Pod tym względem jestem istotą wyłączną i niezastąpioną
12.
Moje czucie , które każdy z nas posiada, jest faktem elementarnym13.
W naszym czuciu istnieją nie tylko zwierciadła do odbijania realnych zjawisk natury, ale istnieją także szufladki, w których wyrabiają się pojęcia niekiedy wręcz sprzeczne z doświadczeniem. My na przykład nie widzieliśmy wystygłego słońca, rozbitej ziemi, a choćby naszego własnego ciała w postaci rozkładających się zwłok. A jednak o wszystkich tych rzeczach możemy myśleć14.
Dlaczegóż więc dedukcje w dziedzinie psychologii mają nie być pewnymi?... Wszak opierają się na czuciu,
a czucie jest większym pewnikiem aniżeli jakikolwiek inny fakt na świecie czy w nauce
15.
Przypomnijmy, jak sformułował to Witkacy:
Żeby powstała świadomość ‘Ja’ trzeba, żeby się na to złożyły dwie części: uczucie, coś bezpośredniego, czego nie możemy z niczym porównać, coś, co się nie da rozłożyć na czynniki pierwsze, bo samo jest już najpierwszym,
i następnie jego uświadomienie obiektywne.
Witkacy idzie tu już o krok dalej niż powieściowy profesor, wprowadza obserwatora, który introspekcję przeprowadza, analizuje i w tym momencie doświadcza sam na sobie podwójną perspektywę, ów dualizm „Ja” objawiający się w oscylacji między bezpośrednim uczuciem a jego uświadomieniem. To odczucie siebie w sobie i wobec świata nazwie w późniejszych pracach odczuciem bezpośrednim Istnienia Poszczególnego i będzie starał się precyzyjnie opisać ów złożony, zawsze bliski aporii stan rzeczy, łączący odczuwanie, myślenie, pamiętanie, jako jedno z głównych zadań filozofii, dostępne, jak mówi też prof. Dębicki, w introspekcji.
Wśród odczuć, które konstytuują pierwotne, fundamentalne odczucie „Ja” wyodrębni później Witkacy uczucie metafizyczne. Nie ma tego pojęcia w pierwszych tekstach, choć wiele w nich mowy o metafizyce jako sposobie opisu bytu. To istotna podmiana znaczeń: „metafizyczność” przestanie być abstrakcyjną spekulacją i zwiąże się z „realnym” odczuwaniem, wracając do „czucia” siebie, w znaczeniu używanym przez prof. Dębickiego.
Także problem „Ja i nie-Ja”, tak jak przedstawiony jest w powieści, pojawi się dopiero później w monadologicznym systemie Witkacego. W „Emancypantkach” brzmi ów system następująco:
A teraz wyobraź pan sobie kulę czy sześcian, czy inną bryłę zbudowaną z substancji czującej i ciągłej. Gdyby na bryłę tę nic nie działało; wewnątrz jej odbywałyby się jakieś jednostajne ruchy, a jej czucie miałoby formę półsenną. W chwili jednak, gdyby bryła ta uległa dotknięciu, gdyby uderzył o nią dźwięk, promień ciepła lub światła, w masie jej powstałby nowy ruch i czucie. Ten punkt, na który działałby wpływ zewnętrzny, doznałby wrażenia, a reszta masy poczułaby, że w niej zaszła jakaś zmiana, i powiedziałaby w sobie: "ja czuję wrażenie", jeżeli wolno użyć podobnego porównania.
Słowem: w masie jednolitej, posiadającej zdolność czucia, każda pobudka zewnętrzna wywołałaby dwa zjawiska. Jednym byłby ruch pochodzący z zewnątrz, któremu odpowiadałoby czucie zewnętrzności; drugim byłoby starcie nowego ruchu z ruchem już istniejącym, któremu odpowiadałoby poczucie własnej masy, czyli swojego ja
16.
Czucia wewnętrzene i zewnętrzne, granica między postrzeganiem siebie i świata będzie również stałym tematem przewijającym się u Witkacego. W wykładzie prof. Dębickiego znaleźć można nawet zasadę Jedności w Wielości, może bliskiej myślom Leibniza, której Witkacy jeszcze nie sformułował w młodzieńczych tekstach:
(... ) to, co nazywamy naturą, składa się z mnóstwa przedmiotów oddzielnych. Są oddzielne drzewa, oddzielne krowy, oddzielne muchy, oddzielne ziarnka piasku, oddzielni ludzie, oddzielne promienie światła i oddzielne zmiany, jakim ulegają te promienie. Tymczasem w duszy naszej istnieje tak potężny popęd do jedności, że tę jedność narzucamy naturze i mówimy: las, stado, rój, ława piaszczysta, społeczeństwo, optyka. Wszystkie teorie naukowe i wszystkie dzieła sztuki, wszystkie prace ludzkie i wyroby techniczne powstały stąd, że dusza nasza narzuca swoją jedność nieskończonej rozmaitości, jaka istnieje w naturze.
Prawda, że są przedmioty na pozór jednolite, na przykład: stół, woda, ściana ... Ale ta jednolitość opiera się na niedokładności zmysłów; w gruncie rzeczy bowiem stół, woda i ściana składają się z cząstek, a te cząstki z oddzielnych i nie przylegających do siebie atomów. Krótko mówiąc: dusza nasza jest tak jednolitą, że z największą siłą narzuca swoją jednolitość wszystkiemu. I dopiero wówczas uznaje rozmaitość, gdy ją do tego gwałtem zmuszą zmysły, w każdej chwili przeszkadzając jej do - utworzenia jedności
17.
W dalszym ciągu tego wywodu pojawia się zdanie przywodzące na myśl kontrowersyjny hylozoizm Witkacego (Tadeusz Kotarbiński pisząc o tym temacie w systemie filozoficznym Witkiewicza skomentował jego znaczenie nie bez złośliwości: zegarek składa się z żyjątek)18:
Przypuśćmy jednak – mówi prof. Dębicki – (co nie jest rzeczą niemożliwą), że atomy posiadają czucie, a nawet świadomość (...) Stąd w naturze widzimy bezładną materię kosmiczną, potem określone pierwiastki chemiczne, potem związki chemiczne, dalej - kryształy, komórki i niższe organizmy. Wszystko to są indywidualności półświadome, które w stopniowym rozwoju dosięgają zupełnej świadomości, coraz wyższej, coraz zdolniejszej do poznania Boga19.
I jeszcze inna myśl prof. Dębickiego, która zwraca uwagę na to, że teoria Czystej Formy ustalając analogię między dziełem sztuki a Jednością w Wielości całego bytu zawiera w sobie ziarnko pradawnej analogii hermetycznej o odpowiedniości między makro- i mikrokosmosem, twierdzącej, że to, co na dole jest takie jak w górze i to co, na górze jest takie jak w dole:
Dusza nasza jest małym wszechświatem, małym zegarkiem wśród olbrzymiego zegara. I tylko dlatego odczuwamy zjawiska natury, pojmujemy je i odgadujemy; tylko dlatego nasz rozwój indywidualny podobny jest do rozwoju, a nasza twórczość do twórczości całej natury20.
Dużą część wykładu prof. Dębickiego stanowi krytyka stanowiska nauk ścisłych: materializmu i opartej na nim psychologii. Podobną krytykę wyraża również młody Witkacy : Nauki ścisłe badają jedynie zjawiska (...) w metodzie tych nauk leży zaprzeczenie ostatecznego ich celu21. Ale w późniejszych pracach nie poprzestanie na krytyce fizykalizmu i psychologizmu, spróbuje ich pogodzenia, wykorzystania dla opisu stanu rzeczy. Zauważmy, że i prof. Dębicki w matematyce i fizyce szuka potwierdzenia istnienia duszy:
Dusza zaś należy tymczasem do zakresu metafizyki, chociaż moim zdaniem do takiej samej metafizyki należy cała dzisiejsza fizyka matematyczna z jej atomami, teorią gazów i optyką.
W chwili gdy mówimy, że atom ma wielkość dwumilionowej części milimetra, że cząstka wodoru w ciągu sekundy uderza się dziewięć miliardów razy o cząstki sąsiednie, że światło czerwone polega na trzystu osiemdziesięciu siedmiu trylionach drgań na sekundę, w tej chwili opuszczamy dziedzinę eksperymentu i przenosimy się na ocean metafizyki
22.
O czym dotychczas nie było mowy, to o religijnym, czy spirytualistycznym tle wywodów prof. Dębickiego.
Bo nie tylko mówi on o nieśmiertelności duszy i przytacza na nią dowody, ale także wyjaśnia jej „budowę”, powołując się na popularną w tych czasach teorię eteru jako substancji, w której „zawierają” się zarówno wszechświat, jak i dusza.
Stanowisko Witkacego wobec religii warte byłoby rozpatrzenia. Jaka byłaby jego odpowiedź na pytanie Małgorzaty postawione Faustowi: – „jak to jest naprawdę z twoją religią?” W ramach swojego systemu Witkacy nie odpowiada wprost, religia jest zjawiskiem, które umieszcza w triadzie ze sztuką i filozofią, na różne sposoby mierzących się z Wieczną Tajemnicą – religia jest tu sposobem łagodzenia, usuwania grozy, strachu przed bytem – i niebytem.
W „Marzeniach improduktywa” znajduje się rozdział „O osobowym Bogu” wyjaśniający na czym polegają niekonsekwencje wszelkiego teizmu. (...) Jedyną możliwą religią – pisał – jest panteizm, który jest symbolem jedynej rzeczywiście niedogmatycznej dualistycznej metafizyki23. Tekst Witkacego to rodzaj polemiki z poglądami głoszonymi także w powieści Prusa, można słyszeć w nim niemal odpowiedź na postawę prof. Dębickiego, który przyjmuje istnienie osobowego Bogu i stanowczo odrzuca panteizm:
(...) ta bezmierna Moc wcale nas nie przeraża: myślimy o Niej bez trwogi, z ufnością i nadzieją, jak dzieci o ojcu24.
Prus zajmował się zjawiskami paranaturalnymi, od nauki oczekując ich wytłumaczenia. Brał udział, zachowując krytyczny dystans, w seansach spirytystycznych, jak np. ze słynnym medium Eusapią Palladino czy w spotkaniu organizowanych przez swego przyjaciela Juliana Ochorowicza (pierwowzoru dla postaci Ochockiego z „Lalki”). Znane zainteresowanie Witkacego mediumizmem może mieć swój początek już w tym czasie, w atmosferze ciekawości wobec nieznanego, do której przyczynił się niemało także autorytet Prusa – pisarza i publicysty25.
I w „Emancypantkach” znaleźć można w filozofii prof. Dębickiego ślady tych zainteresowań26, a także wzmianki o metafizyce w zjawiskach badanych przez fizykę i matematykę, np. w nieskończenie małych lub wielkich wymiarach świata (to zasada Wielkich Liczb, często przez Witkiewicza przywoływana dla opisania zjawisk wykraczających poza możliwość bezpośredniego poznania w granicach ludzkiego doświadczenia).
Jeżeli przed XIX-ma wiekami Chrystus wypędza duchy z opętanych, to dlaczego dziś, po XIX tu wiekach, nie mamy prawa choćby tylko — mówić o istnieniu duchów? I — pytam się — co straci ludzkość jeśli uwierzy, iż poza tym światem materialnym i widzialnym istnieje inny, niewidzialny, nie mniej jednak rzeczywisty?27
Według prof. Dębickiego odpowiedzią na zagadkę tego innego, niewidzialnego świata jest zjawisko eteru, w nim widział ... kładkę, która mogłaby połączyć fizykę z psychologią i - z powszechną wiarą ludzi w nieśmiertelność duszy28 (...) według mojej hipotezy eter czujący jest substancją duchową, materiałem, z którego powstają dusze i który sam dąży do świadomości29.
Witkacy nie będzie wprawdzie eteru łączył z odpowiedzią na pytanie o nieśmiertelność30, ale problem w jaki sposób połączyć fizykę z psychologizmem, będzie jednym z powtarzających się motywów jego filozofii.
Niniejsze przypomnienie wykładu prof. Dębickiego w zestawieniu z wczesnymi tekstami filozoficznymi Witkacego nie ma na celu sugerować, że swój system Ontologii Ogólnej obmyślił na podstawie lektury „Emancypantek”. To głównie lektury filozoficzne kształtowały jego poglądy, dostarczały materiału do porównań, inspiracji i polemik. Zestawienie tekstu Prusa z ówczesnymi koncepcjami Witkacego daje przede wszystkim możliwość wglądu w proces powstawania systemu, pokazuje jego możliwe koordynaty, pozwala obserwować ruch myśli, przesuwanie się akcentów, zamienianie się pojęć miejscami w systemie – i to wszystko, co ważne, w ramach emocjonalnego, sugestywnego obrazu literackiego. W powieści bowiem naukowy dyskurs znajduje może i uproszczoną, lecz wyraźniejszą formę, pozwalającą zobaczyć jego sens nie tyle inaczej, co z łatwiej dostrzegalnymi konturami. Mówią o tym i powieści i dramaty Witkacego.

Listopad 2010 – lipiec 2011

Tekst ukazał się w "Pamiętniku Literackim", rocznik CIII 2012, zeszyt 1, s. 77 - 85.

Inne teksty